Początek sezonu dla Lecha Poznań przynosi mieszane uczucia. Wprawdzie poczynania z Górnikiem Zabrze zakończyły się triumfem, to jednak pierwsza od dwóch dekad porażka w starciu wyjazdowym z Widzewem nastraja pesymistycznie. Niezbędne staje się zdobycie pełnej puli punktów w sobotnim spotkaniu na Enea Stadionie z Lechią Gdańsk, aby uniknąć dalszego pogłębiania kryzysu trwającego już od kilku miesięcy.
Zmiany będą odczuwalne dla fanów Kolejorza, gdyż Kristoffer Velde i Filip Marchwiński opuścili już Poznań. Byli to znaczący gracze dla zespołu z Bułgarskiej, niezależnie od różnych opinii na ich temat. Nowe twarze w drużynie wprowadza Niels Frederiksen stopniowo. Szwedzki defensor Alex Douglas prezentuje pewność w obronie, a Norweg Bryan Fiabema usiłuje wnosić ofensywne akcenty jako rezerwowy. Mimo że w Łodzi otrzymał żółtą kartkę, to jednak nie ustaje w działaniach. Takie zaangażowanie powinno cechować także działaczy klubu, bo sam Mikael Ishak, powracający do formy strzeleckiej, nie jest w stanie gwarantować ciągle zwycięstw. Potencjalnym transferem może okazać się 23-letni Daniel Hakans, skrzydłowy z reprezentacji Finlandii, ostatnio grający dla norweskiego zespołu Valarenga.
Jakiekolwiek są przewidywania, sobotni mecz musi zakończyć się triumfem Lecha. Rywal z Gdańska nie posiada imponującej formy – remisował na wyjeździe ze słabo prezentującym się Śląskiem Wrocław po efektownym strzale Tomasza Neugebauera. W kolejnym meczu Lechia nie sprostała u siebie beniaminkowi z Lublina, przegrywając 0-2. Nie powinno więc być problemu z pokonaniem rywala, chociaż Kolejorz bywał już kiedyś idealnym przeciwnikiem dla potrzebujących przełamania. Miejmy nadzieję, że tym razem Lech ominie ten scenariusz.
Pomimo przegranej z Widzewem, w grze lechitów można dostrzec elementy wysokiej jakości. Skład drużyny nadal wygląda na papierze dobrze, szczególnie biorąc pod uwagę pierwszą jedenastkę. Mniej optymizmu budzi jednak rezerwowa partia. Pozytywnym znakiem jest jednak coraz pewniejsza gra młodego Antoniego Kozubala. Może warto odważniej korzystać z nieobciążonych manierami piłkarzy, zamiast uparcie obstawać przy wypożyczeniach, które nie zawsze przynoszą oczekiwane rezultaty. Sukces Marchwińskiego pokazuje, że długoterminowe inwestowanie w zawodnika może się opłacić. Niekoniecznie musimy skupiać się na ściąganiu młodych Skandynawów.