W 28. kolejce PKO Ekstraklasy, Lech Poznań odpowiedział na ostatnie triumfy Rakowa Częstochowa, zdobywając pełną pulę punktów. W sobotnim meczu „Kolejorz” zmierzył się na wyjeździe z Motorem Lublin, kończąc spotkanie wynikiem 2:1. Mimo znaczącej przewagi, w drugiej połowie meczu drużyna z Poznania doświadczyła momentów niepewności.
Pomimo krótkotrwałych trudności, zdecydowana większość meczu była solidnym pokazem umiejętności Lecha Poznań. Co kluczowe dla trenera Nielsa Frederiksena, jego drużynie udało się uniknąć straty pierwszego gola. Gdyby tak się stało, potoczyłoby to mecz w znacznie mniej korzystnym kierunku.
Kolejorz prezentował się jako dobrze zorganizowany zespół, skutecznie ograniczający możliwości gospodarzy. W pierwszej połowie meczu, drużyna z Poznania zadała dwie decydujące ciosy. Pierwszy gola zdobył Patrik Walemark w 15 minucie, a podwyższenie wyniku nastąpiło w 37 minucie, za sprawą Mikaela Ishaka. Ten drugi zawodnik wykorzystał perfekcyjne podanie od Daniela Hakansa i nie dał szans bramkarzowi rywali w bezpośrednim starciu.
Zespół z Lublina wyraźnie nie sprostał presji. Innymi słowy, warunki narzucone przez Lecha sprawiły, że beniaminek przez większość czasu gry był całkowicie bezsilny.
Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Stały fragment gry mógł przewrócić wynik meczu do góry nogami. Rezerwowy Michał Król wykazał siebie jako najszybszego w polu karnym, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zdobył gola. Michał Gurgul próbował interweniować na linii bramkowej, ale niepowodzenie tej próby umożliwiło Motorowi powrót do gry.