Trzynasta seria spotkań w ramach piłkarskiej ekstraklasy nie przyniosła fortuny drużynie Widzewa z Łodzi. Przy al. Piłsudskiego, na rodzimym stadionie, łodzianie musieli uznać wyższość Warty Poznań, ulegając jej 0:1 (0:1) – to musiało być szczególnie bolesne dla trenera Daniela Myśliwca, który prowadził drużynę od początku września.
Przegrana ta musiała szczególnie zaboleć tego równocześnie ambitnego i skrupulatnego szkoleniowca. Z pewnością nie tylko dlatego, że to już kolejny, szósty mecz w obecnym sezonie, w którym byli czterokrotni mistrzowie Polski nie zdobyli ani jednego punktu. Porażka dokuczała z pewnością również dlatego, że był to drugi raz, kiedy musieli przyjąć klęskę na swoim terenie, co jest zawsze nieprzyjemne. Łódź miała przecież stać się miejscem ich mocarstwa, z którego goście prawie nigdy nie wracają zadowoleni.
Szkoleniowca Daniela Myśliwca z pewnością musiało to zdenerwować (używając najłagodniejszego z możliwych sformułowań), zwłaszcza że jego drużyna momentami dominowała na boisku. Oddali aż 26 strzałów, wykonali piętnaście rzutów rożnych i zdecydowanie przewyższali przeciwnika pod względem liczby podań. Tym niemniej, to sympatycy Warty Poznań mieli powody do świętowania. W grupie tych, którzy cieszyli się z ich zwycięstwa, znalazła się również niewielka grupa kibiców z Poznania, siedząca obok sektora gości.